To Help Africa | Misjonera 21.07 – 06.08.2020
17377
post-template-default,single,single-post,postid-17377,single-format-standard,theme-bridge,woocommerce-no-js,ajax_fade,page_not_loaded,,columns-3,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-10.1.1,wpb-js-composer js-comp-ver-5.0.1,vc_responsive
 

Misjonera 21.07 – 06.08.2020

Misjonera 21.07 – 06.08.2020

Niedawno wróciłam z 16-to dniowego pobytu w Tanzanii i chciałabym podzielić się z Wami tym co się dzieje w naszym tanzańskim świecie 🙂
Najtrudniejszą rzeczą po śmierci Alexa było uporządkowanie sobie w głowie tego, że już nigdy nic nie będzie takie same. Bałam się, że nie udźwignę tego, że nie dam rady wrócić do miejsc, a tym samym do wspomnień, które są nieodłącznym elementem moich misjoner. Świadomość, że Alex nie przyjedzie na lotnisko, nie będzie mi towarzyszył w podróży do buszu i realizacji planów była przytłaczająca. Zadawałam sobie pytanie czy oby na pewno chcę spędzić 15 godzin w samolocie, noc w Dar es Salaam i kolejne 6 godzin w drodze do buszu, żeby na miejscu zderzyć się z pustką… żeby pójść na grób Alexa …. On przecież już na mnie nie czekał, tez rozdział się zakończył.
Z drugiej zaś strony musiałam zamknąć rozpoczęte projekty, rozwiązać problemy, które powstały w związku z zaistniałą sytuacją, pomóc rodzinie Alexa, podjąć decyzje o przyszłości – przynajmniej tej najbliższej. Dlatego też zdecydowałam się wyjechać.
Przed wyjazdem do Tanzanii znalazłam 2 nowych partnerów, którzy obecnie pomagają mi kontynuować to co zostało rozpoczęte. Są również moimi tłumaczami, co ma dla mnie strategiczne znaczenie 🙂
Jednym z nich jest człowiek zatrudniony w strukturach rządowych i jest odpowiedzialny za koordynacje inwestycji (budowa szkoły i koordynacja systemu uzdatniania wody). Drugi to nauczyciel odpowiedzialny za koordynację programu „Adopcja serca” i wszelkiego rodzaju spraw związanych z edukacją. To oni pomogli odnaleźć mi się w nowych realiach i „miękko” ponownie wylądować w miejscu, któremu poświęciłam ostatnie 5 lat.
Mój pobyt zaczęłam od zameldowania się w hotelu, a potem pojechałam do buszu. Tam już na mnie czekała cała rodzina Alexa. Było dużo wzruszeń, łez, jego siostry mdlały przy powitaniu (ale to raczej zwyczajowe w ich kulturze), starały się okazać jak bardzo mi współczują (w tym przypadku to raczej ja powinnam im współczuć), ale było też dużo radości, że wróciłam i nadal jestem z nimi. Dzieci jak zwykle promienne, radosne i zachwycone że „mzungu” (biały człowiek)  znowu jest, bo to oznacza że będzie się działo:)
To był również bardzo wyczekiwany moment przez wszystkie rodziny objęte programem adopcji – bali się że nie wrócę, bali się ze stracą wsparcie… Często zdarzało się, że kobiety jak mnie widziały z daleka to biegły co tchu w piersiach, żeby mnie powitać, przytulić i podziękować że jestem. Ta pomoc, którą otrzymują od Was jest dla nich niezmiernie ważna i to było bardzo zauważalne.
Ale ale do rzeczy.
1. Zakończyliśmy budowę czwartej klasy (budowa została przerwana w lutym, ze względu na chorobę Alexa, a potem korona wirus. Ponownie ruszyliśmy 4 dni przed śmiercią Alexa i znowu wszystko stanęło)
Nie odbyło się oczywiście bez celebracji i poczęstunku:) Ale to już wpisane jest w tradycję.
2. Rozpoczęliśmy budowę konstrukcji pod filtry do uzdatniania wody (badanie wydajności odwiertu było zrobione w dniu śmierci Alexa, więc samo przez się projekt został wstrzymany)
Oprócz stacji uzdatniania budujemy punkt poboru wody – już w zasadzie jest na ukończeniu.
3. Zakupione zostały książki do nauki dla wszystkich dzieci z klas II-IV (na pierwszą klasę zabrakło środków), co jest nie lada sukcesem na tanzańskie realia. Tu w połowie zakup został sfinansowany z budżetu To Help Africa, a częściowo z koordynowanej przeze mnie kampanii „Kilometry Dobra”, prowadzonej przez Fundację Dzieci Afryki.
4. W ramach programu dożywiania zakupiłam dla naszych rodzin  1600 kg jedzenia ( 750 kg ryżu i 850 kg fasoli). To było jedzenie za lipiec i sierpień. Zawsze staram się sama koordynować takie akcje  jeśli jestem w buszu. Tym razem, ze względu na zakupowaną ilość udało mi się wynegocjować bardzo dobre ceny i dzięki temu  każda rodzina dostała o 40% jedzenia więcej (4 kg więcej za każdy miesiąc). W ostatnich miesiącach ceny były wyższe ze względu na porę deszczową i pandemię więc przekładało się to na ilość.
5. Zweryfikowaliśmy również projekt z kozami. Na wniosek rodzin zamieniliśmy kozy na kury. Byłam im winna kozy za 2 kwartały – czyli 2 kozy na dziecko ( tu bezwzględnie chcę to robić osobiście). Jedna koza to 6 kur więc na każdą rodzinę przypadło 12 kur. Spotkałam się z lekarzem weterynarii, przeprowadziliśmy szkolenie dla rodzin i wraz z kurami dostarczyliśmy jedzenie dla kur na 3 miesiące. Kury zostały zaszczepione i dostały antybiotyk. Zakontraktowałam 780 kur i 70 kogutów. Niestety zbyt duże zapotrzebowanie spowodowało, że nie udało się skupić tej ilości i zrealizowałam tylko połowę planu. Teraz się zastanawiam jak to rozwiązać… Czy zrobić to zdalnie czy może poczekać do listopada jak tam pojadę.
W ramach wsparcia rodziny Alexa wybudowałam kurnik i zakupiłam 200 kur.
6. Odwiedziłam wszystkie rodziny objęte programem adopcji oraz kilka nowych, które prosiły o wsparcie. Dla części dzieci zakupiłam mundurki szkolne ( W Tanzanii Prezydent ogłosił zwycięstwo nad pandemią i szkoły normalnie pracują, co nie oznacza że nie ma tam korona wirusa. Oni po prostu nie raportują danych do WHO i nie robią testów). Oprócz mundurków część dzieci (tu już według mojej indywidualnej oceny) dostało buty – część sportowych, część szkolnych, materace, koce, poduszki.
7. Dzięki jednemu z darczyńców wybudowaliśmy dom dla pewnej rodziny, która żyła w skrajnie złych warunkach. Dodatkowo zakupiłam im materac, łóżko, koce – pełen luksus :)) Na dzień mojego wyjazdu czekaliśmy jeszcze na trawę, żeby zakończyć dach.
8. W ramach niesienia pomocy zakupiony został również wózek inwalidzki dla jednego z rodziców .
9. Nowa sytuacja wygenerowała też kilka spotkań m.in. z Ministerstwem Edukacji (wstępnie uzgodniliśmy dobudowanie brakujących 3 klas szkoły podstawowej i nowe warunki współpracy). Kolejne spotkanie odbyło się z reprezentantami społeczności lokalnej, następne ze społecznością masajską  i szefem wiosek z obszaru, na którym działamy, na końcu z firmą stawiająca system uzdatniania wody. Jak zwykle cierpiałam na niedobór czasu 🙂
Tak z grubsza byłoby na tyle. Przesyłam serdeczne pozdrowienia i gorąco dziękuję za wsparcie, bo tylko dzięki temu mogę efektywnie działać i nieść pomoc najbardziej potrzebującym dzieciom z obszaru Kwamneke.
Iwona Kreczmańska