18 wrz Życie bez wody i prądu
W wiosce mieszkaliśmy tydzień. Warunki życia trudne do zaakceptowania na co dzień. Domy nie mają dostępu do wody ani prądu. Zazwyczaj są to trzy izby na klepisku, zrobione z gałęzi i ziemi, która jest podobna do gliny, dach jest zrobiony z liści palmowych, pokryty dodatkowo jakimś brezentem.
Co jedliśmy?
Spędziliśmy tam sześć dni, poznaliśmy nie tylko życie dzieci, ale również życie dorosłych Masajów, które toczy się pole pole czyli bardzo spokojnie, powoli. Posiłkami zajmowały się siostry Alexa. Postanowiliśmy przez kilka dni jeść to, co gospodarze. Śniadania stanowiło pieczywo i herbata z pikantną przyprawą, do tego mleko i duża ilość cukru. Na lunch polenta – ja jadłem jakąś mielonkę przywiezioną z Polski. Kolacja to zazwyczaj ryż lub polenta podawana ze wspaniałym sosem na bazie warzyw, ale jak zobaczyłem wodę, w której gotują to zbladłem.
Co piliśmy?
Była ciemniejsza od naszej porannej herbatki. Od razu wytłumaczyliśmy im, że nie możemy pić tej wody, ponieważ nie jesteśmy odporni na ich bakterie i możemy zachorować. Uznali za rzecz normalną, że dla nas muszą gotować osobno z wody butelkowej, którą zakupiliśmy w dużych ilościach.
Podczas przechadzki po okolicy zobaczyliśmy jezioro – tak je nazywali, było to oczko wodne o wymiarach 200×200 m. Jest to główne źródło wody do codziennego użytku. Z tego „jeziora” brali wodę do picia – jej kolor jak widać na zdjęciu. Dodam tylko, że korzystanie z tej wody jest odpłatne.
Robert